11.05.2017 17:46
Nudziło mi się dzisiaj, więc postanowiłam po raz pierwszy coś tu sklecić, zapraszam do czytania
Występują:
*Lucyferka
*MissWilczusiaPL
*Lorhali
*Bopke
*AqumaPL (jedynie wspomniany)
*Józio - cudowna lama <3
Zapowiadał się kolejny piękny dzień w mineraftowym świecie. Zielone pagórki rozświetlało rozpromienione Słońce, ani jednej chmurki na niebie, woda szumi, świnki chrumkają. Aż szkoda marnować tak pięknej pogody. Lucyferka wybrała się więc do swojej sąsiadki i koleżanki zarazem - Wilczusi. Wbiła do jej domu jak do siebie i od wejścia pognała do jej lamy - Józia. Zaczęła go głaskać, gdy nagle do pokoju wbiła Wilczusia, krzycząc:
-ZOSTAW JÓZIA! TY ZBOCZEŃCU!
Lucyferka zaśmiała się tylko pod nosem i ostatni raz klepiąc Józia w futrzasty tyłek (i jakże ponętny, mrr mrr) wyszła z jego pokoju:
-To co dziś robimy? Aż szkoda marnować tak pięknego dnia. -rzekła Lucyferka.
-Hmm, już wiem! -odparła Wilczusia- Wyprowadzimy źrebaki na spacer! xD
-Znowu? Ehh, no dobra.
Dziewczyny poszły więc do zagrody ze zwierzętami. Były one widocznie pobudzone tego dnia. Jednoczeście można było dostrzec w ich ślepiach jakąś obawę, zachowywały się dziwnie, wręcz jakby się czegoś bały.
-Żaden źrebak nie chce dać się złapać! -odparła Wilczusia- No co jest? Uciekają ode mnie!
-Coś je wystraszyło, czy coś? Zachowują się conajmniej nienormalnie... Co może być nie tak?
W tym momencie niebo zaczęły pokrywać ciemne chmury, wiatr zawiał i powietrze momentalnie zaczęło robić się coraz chłodniejsze.
-Emm... Dziś nie miało być żadnej burzy, co jest grane? -rzekła Lucyferka z wyraźnym zakłopotaniem.
-Nie mam pojęcia, ale coś tu jest nie tak. -odparła Wilczusia.
W tym czasie całe niebo spowiły już czarne chmury, zimny wiatr zdawał się przeszywać aż do kości, gdy nagle z nieba zaczęły lecieć....... kurczaki!!!!!!
-Serio, kurczaki? Na więcej Cię nie stać? XD -rzekła Wilczusia- Znaczy, o nie! Kurczaki! Jak to możliwe?!
Lucyferka wyraźnie zdezorientowana odwróciła się plecami do Wilczusi zapatrując się na ten dziwny kaprys natury. Zaczęła swoją wydźwięczną przemowę:
-Wilczusia, dobrze wiem że kurczaki Ciebie przerażają, że przyprawiają Ciebie o zawroty głowy. Ale nie możemy się poddawać, nie zwątpimy w siebie, musimy być silne w obliczu tego zjawiska, postaram się zrobić co w mojej mocy, aby...
<<MissWilczusiaPL wyszła z gry>>
-Co?! Ale jak to możliwe...
Wtem pierwszy z kurczaków wylądował na ziemi, tuż przed Lucyferką.
-Ojejku, jaki słodki! Jak można się bać takiego małego, słodkiego kurczaczka, no jakie on ma słodkie nóżki i oczka!
Wtedy oczy kurczaka przybrały ognisto-czerwony kolor i zwierzak rzucił się na płotek od zagrody, zjadając go co do drzazgi. Następnie spojrzał na Lucyferkę.
-No może nie taki słodki... -odrzekła.
Lucyferka zaczęła biec ile sił w nogach, w tym czasie na ziemi lądowało coraz więcej kurczaków, które rzucały się w pogoń za nią. Nagle natknęła się na Lorhaliego.
-Lori! Uciekaj! Lori?... Czemu ty masz sukienkę na sobie?...
Lorhali faktycznie paradował w różowej sukience, która de facto idealnie podkreślała jego talię <3 Lori spalił buraka i wydukał:
-Nie pytaj, zakład z Aqumą.
-Teraz to jesteś faktycznie niezłą loszką! -odparła Lucyferka śmiejąc się niemiłosiernie.
-Haha... bardzo śmieszne. Ale jakbyś nie zauważyła to mamy tutaj APOKALIPSĘ KRWIOŻERCZYCH KURCZAKÓW!!!
Po czym obydwoje zaczęli biec ile sił w nogach. Szybko zbliżyli się do pewnego domu. Bez zastanowienia wpadli do środka. Ujrzeli tam Bobke. Siedział on po turecku nad kotłem, z którego kłębił się fioletowy dym. Był on w czymś podobnym do transu. Nagle wstał i zaczął złowieszczo się śmiać, po czym wyrzekł:
-Kurczaki w końcu zniszczą ten świat!!! A po ich apokalipsie, całym kwadratem ziemskim będę władał tylko ja!!! Mua ha ha!!!
Lucyferka stała jak osłupiona, nie wiedziała co ma o tym myśleć. W końcu wyrzekła:
-Bobuś... pogrzało cię?! XD Kurczaki, serio? I to ten wywar je przyciąga?
-Tak! Ten wywar żywi ich martwą duszę! Mua ha ha, już nic z tym nie zrobicie!!!
Lorhali z pokerową miną podszedł do kotła... I go wywrócił.
-Co?! -Rzekł zezłoszczony Bobke- Coś ty narobił?! Niemożliwe, nie da się mnie tak łatwo pokonać!
-Em, a jednak, facet w sukience zniweczył twój mizerny plan... -Odrzekła Lucyferka.
Od tamtej pory w całej krainie minecrafta roiło się mnóstwo kurczaków, ale były one milutkie i niegroźne. Bobke nadal snuł plany podboju świata, ale póki co nie wychodziło mu to najlepiej. Niedługo potem wróciła Wilczusia i przez tydzień nie wychodziła z domu, w obawie przez drobiowymi dziobami. Loruś od tamtej pory chodził w sukienkach, a Lucy jadła kurczaki przez najbliższy miesiąc. To niby to zakończenie?... Mizerne jakieś. Ale to koniec, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Występują:
*Lucyferka
*MissWilczusiaPL
*Lorhali
*Bopke
*AqumaPL (jedynie wspomniany)
*Józio - cudowna lama <3
Atak krwiożerczych kurczaków
Zapowiadał się kolejny piękny dzień w mineraftowym świecie. Zielone pagórki rozświetlało rozpromienione Słońce, ani jednej chmurki na niebie, woda szumi, świnki chrumkają. Aż szkoda marnować tak pięknej pogody. Lucyferka wybrała się więc do swojej sąsiadki i koleżanki zarazem - Wilczusi. Wbiła do jej domu jak do siebie i od wejścia pognała do jej lamy - Józia. Zaczęła go głaskać, gdy nagle do pokoju wbiła Wilczusia, krzycząc:
-ZOSTAW JÓZIA! TY ZBOCZEŃCU!
Lucyferka zaśmiała się tylko pod nosem i ostatni raz klepiąc Józia w futrzasty tyłek (i jakże ponętny, mrr mrr) wyszła z jego pokoju:
-To co dziś robimy? Aż szkoda marnować tak pięknego dnia. -rzekła Lucyferka.
-Hmm, już wiem! -odparła Wilczusia- Wyprowadzimy źrebaki na spacer! xD
-Znowu? Ehh, no dobra.
Dziewczyny poszły więc do zagrody ze zwierzętami. Były one widocznie pobudzone tego dnia. Jednoczeście można było dostrzec w ich ślepiach jakąś obawę, zachowywały się dziwnie, wręcz jakby się czegoś bały.
-Żaden źrebak nie chce dać się złapać! -odparła Wilczusia- No co jest? Uciekają ode mnie!
-Coś je wystraszyło, czy coś? Zachowują się conajmniej nienormalnie... Co może być nie tak?
W tym momencie niebo zaczęły pokrywać ciemne chmury, wiatr zawiał i powietrze momentalnie zaczęło robić się coraz chłodniejsze.
-Emm... Dziś nie miało być żadnej burzy, co jest grane? -rzekła Lucyferka z wyraźnym zakłopotaniem.
-Nie mam pojęcia, ale coś tu jest nie tak. -odparła Wilczusia.
W tym czasie całe niebo spowiły już czarne chmury, zimny wiatr zdawał się przeszywać aż do kości, gdy nagle z nieba zaczęły lecieć....... kurczaki!!!!!!
-Serio, kurczaki? Na więcej Cię nie stać? XD -rzekła Wilczusia- Znaczy, o nie! Kurczaki! Jak to możliwe?!
Lucyferka wyraźnie zdezorientowana odwróciła się plecami do Wilczusi zapatrując się na ten dziwny kaprys natury. Zaczęła swoją wydźwięczną przemowę:
-Wilczusia, dobrze wiem że kurczaki Ciebie przerażają, że przyprawiają Ciebie o zawroty głowy. Ale nie możemy się poddawać, nie zwątpimy w siebie, musimy być silne w obliczu tego zjawiska, postaram się zrobić co w mojej mocy, aby...
<<MissWilczusiaPL wyszła z gry>>
-Co?! Ale jak to możliwe...
Wtem pierwszy z kurczaków wylądował na ziemi, tuż przed Lucyferką.
-Ojejku, jaki słodki! Jak można się bać takiego małego, słodkiego kurczaczka, no jakie on ma słodkie nóżki i oczka!
Wtedy oczy kurczaka przybrały ognisto-czerwony kolor i zwierzak rzucił się na płotek od zagrody, zjadając go co do drzazgi. Następnie spojrzał na Lucyferkę.
-No może nie taki słodki... -odrzekła.
Lucyferka zaczęła biec ile sił w nogach, w tym czasie na ziemi lądowało coraz więcej kurczaków, które rzucały się w pogoń za nią. Nagle natknęła się na Lorhaliego.
-Lori! Uciekaj! Lori?... Czemu ty masz sukienkę na sobie?...
Lorhali faktycznie paradował w różowej sukience, która de facto idealnie podkreślała jego talię <3 Lori spalił buraka i wydukał:
-Nie pytaj, zakład z Aqumą.
-Teraz to jesteś faktycznie niezłą loszką! -odparła Lucyferka śmiejąc się niemiłosiernie.
-Haha... bardzo śmieszne. Ale jakbyś nie zauważyła to mamy tutaj APOKALIPSĘ KRWIOŻERCZYCH KURCZAKÓW!!!
Po czym obydwoje zaczęli biec ile sił w nogach. Szybko zbliżyli się do pewnego domu. Bez zastanowienia wpadli do środka. Ujrzeli tam Bobke. Siedział on po turecku nad kotłem, z którego kłębił się fioletowy dym. Był on w czymś podobnym do transu. Nagle wstał i zaczął złowieszczo się śmiać, po czym wyrzekł:
-Kurczaki w końcu zniszczą ten świat!!! A po ich apokalipsie, całym kwadratem ziemskim będę władał tylko ja!!! Mua ha ha!!!
Lucyferka stała jak osłupiona, nie wiedziała co ma o tym myśleć. W końcu wyrzekła:
-Bobuś... pogrzało cię?! XD Kurczaki, serio? I to ten wywar je przyciąga?
-Tak! Ten wywar żywi ich martwą duszę! Mua ha ha, już nic z tym nie zrobicie!!!
Lorhali z pokerową miną podszedł do kotła... I go wywrócił.
-Co?! -Rzekł zezłoszczony Bobke- Coś ty narobił?! Niemożliwe, nie da się mnie tak łatwo pokonać!
-Em, a jednak, facet w sukience zniweczył twój mizerny plan... -Odrzekła Lucyferka.
Od tamtej pory w całej krainie minecrafta roiło się mnóstwo kurczaków, ale były one milutkie i niegroźne. Bobke nadal snuł plany podboju świata, ale póki co nie wychodziło mu to najlepiej. Niedługo potem wróciła Wilczusia i przez tydzień nie wychodziła z domu, w obawie przez drobiowymi dziobami. Loruś od tamtej pory chodził w sukienkach, a Lucy jadła kurczaki przez najbliższy miesiąc. To niby to zakończenie?... Mizerne jakieś. Ale to koniec, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
KONIEC!